Gdybyśmy jednak mieli podejść do sprawy tak jak lekarz to nie byłoby o czym gadać. Dlaczego? Dlatego iż w medycynie nie stosuje się leków których działanie nie zostało potwierdzone. Tymczasem nie ma najmniejszych dowodów na poparcie tej teorii.
Psycholog Daniel Willingham z uniwersytetu w Virginii twierdzi że mamy ze sobą więcej wspólnego niż nam się wydaje jeżeli chodzi o sposób uczenia się i zwyczajny błędem jest dostosowywanie instrukcji do różnych typów uczniów.
Tymczasem niemal cała branża edukacyjna jest przesiąknięta tym trendem. Powstały specjalne warsztaty dla nauczycieli, produkty kierowane do różnych typów uczniów a nawet niektóre szkoły które oceniają swoich podopiecznych w oparciu o tą teorię.
To skłoniło psychologa Doug'a Rohrer'a do przyjrzenia się tej teorii z bliska. Okazało się że nie ma ani jednego badania, do tej pory, które dostarczyłoby jakiegokolwiek dowodu na jej poparcie. Oto z resztą link do notki prasowej która wszystko to opisuje.
Willingham sugeruje że więcej możemy skorzystać na obserwacji podobieństw między uczniami i tego w jaki sposób uczy się nasz mózg niż na różnicach. Najnowsze badania natomiast pokazują że najbardziej korzystamy z nauki gdy dostarcza nam ona możliwie różnorodnych bodźców a także gdy nauka jest rozciągnięta w czasie np na miesiąc czy nawet rok niż, powiedzmy na tydzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz